poniedziałek, 22 sierpnia 2011
niespodziewanie à rebours
(tu powinien być link bądź video, ale coś nie wyszło)
Nosowska dumnie zajmuje u mnie pierwszą pozycję w słuchanych, na nową płytę czekałam z tym większym zniecierpliwieniem, że ostatnio mało co trafia w mój muzyczny gust.
Przed chwilą odsłuchałam nowego utworu, promującego wrześniowy album... O ile kiedyś metaforyka bulimiczna była podawana w bardziej zawoalowanej wersji (patrz Poli D.N.O., Znów płakałam), to teraz samo nikt nie ma złudzeń, co do fiksacji tematycznej podmiotu. Plus Kasia poszła w delikatny turpizm, ew. daleko posunięty naturalizm.
Wrażenia na mnie niestety nie zrobiła, ceniłam ją za nieco bardziej wyszukane środki wyrazu artystycznego, ale czekam na resztę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przestałam słuchać Nosowskiej w momencie, kiedy zdjęłam z plecaka naszywki punkowych kapel i przetrawiłam ostatni łyk taniego wina. Czasem stary Hey... jakoś nie mogę się przemóc do aktualnej twórczości wokalistki. Ale padło tu słowo turpizm, więc wzbudza zainteresowanie. W muzyce, w tekście? Piękno brzydoty to poważna sprawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
m.
ps.
Przypadkiem znalazłam tego bloga i od razu wiedziałam, że to Ty.