czwartek, 15 września 2011

niepoważnie

Wpis będzie się charakteryzować sporą dawką bezczelnego subiektywizmu (najn, czekajcie, brakiem obiektywizmu - to bardziej autokrytycznie brzmi).
Nienawidzę form długich, bo widać wtedy jak na talerzu niespójność poglądów, niezborność ruchów na mapie mentalnej i ciężej utrzymać jednolitą konwencję, a mianowicie taką, jaką miało się w głowie zasiadając do pisania.
Jeszcze gorzej, jeśli impulsem do wpisu jest nie refleksja, a uczucie, wtedy szanse na wyjście z tego z twarzą są bliskie zera. Rzut oka na tytuł bloga - owszem, ja nie mam się czego obawiać :)

Jednoznacznie czymś przygnieciona (gruczoły łzowe nie wzmgają aktywności bez powodu...) postanowiłam metodami bardziej naturalnymi niż zwykle powalczyć z tymi uczuciami - Kaczmarski więc, trafiłam na "Postmodernizm", o!, i tę piosenkę mogłabym dziś komuś zadedykować - wpisuje się to w mój kanon działań (gł. kryterium: bezsensowność) - adresatka dedykacji z tekstu Kaczmarskiego nie zrozumiałaby najpewniej nic.
(Jestem, przyznam się, rozdarta, (jak 'rOzDaRtA sOsEnKa' u Żeromskiego), czy wchodząc głębiej w ten nudnawy autotematyzm, nie skazuję się, prędzej czy później, na mdły sentymentalizm. Prymitywny, bo połowniczny. Dobra, poglądy na formę powoli się krystalizują, jest szansa, że do końca listopada się zdecyduję, o czym ten blog będzie.)
Kończąc dzisiejszą "krótką formę" frazesem w niedobrym guście:
Chciałabym, żeby osób, którym mogłabym zadedykować tę piosenkę, było jak najmniej.

czwartek, 1 września 2011

"Cioran i ja" - odcinek pierwszy, czyli zdradzona miłość.

Na motywie tego związku można osnuć całkiem miłą telenowelę. Osoby dramatu równie pretensjonalne, co uwikłane w formę, pustostan niebłogi.
Kiedyś, w myślach lub nie, nazwałam Ciorana nieco bardziej wysublimowanym Paulem Coelho i zdania nie zmieniam. Wbrew pozorom, jest nieco lepszym sentencjonalistą od brazylijskiego grafomana, a i jego zafascynowanie pustką rozbrajające: monotematyzm dalekoposunięty, kilka trafnych opisów wyżej wzmiankowanego stanu.
Kiedy już nie ma satyry, nie ma sił na kreatywną groteskę, nawet na stymulującą melancholię, to drogi Emil Cioran się sprawdza.

"Niewrażliwość na własny los to cecha kogoś, kto wypadł z czasu i w miarę uwyraźniania się tego upadku jest coraz bardziej wyprany z chęci pokazania się innym czy nawet zwyczajnie pozostawienia po sobie śladu"

"Jeśli dokonaliśmy zamachu na nasze pożądania, jeśli okiełznaliśmy i zdławiliśmy w sobie przywiązania i namiętności, będziemy przeklinać tych, co nas do tego zachęcali, przede wszystkim mędrca w nas - wroga najstraszniejszego, bo leczy ze wszystkiego, ale nie uwalnia s żalu po niczym"

"Jakaż to ulga być poza zasięgiem pochwały i nagany, nie dbać o swój dobry czy też zły obraz w oczach innych! Ulga dziwna, znaczona momentami przygnębienia; wyzwolenie podszyte jakąś niewygodną"

Gombrowicz w "Dzienniku" o ocenach głupców, ocenach powierzchownych, emocjonalnych, nieprzemyślanych:

"Te sytuacje były nie do odparcia, ponieważ były niegodne odparcia - ponieważ były zbyt głupie i śmieszne, aby można było wziąć na serio cierpienie, które zadawały"
"Prawdą jest, prawdą trudną i tragiczną, że sąd głupca także ma znaczenie, także nas stwarza, urabia nas od wewnątrz i od zewnątrz, pociąga za sobą daleko idące konsekwencje natury praktycznej i życiowej"

Przykład aforysty quasiliterackiego i pisarza, ot.